Posty

Hołd beznadziejny

Nie widziałam Cię już od miesiąca... a może i kilkudziesięciu. Nie zmieniło się zupełnie nic, a jednocześnie tak wiele. Chciałabym wymazać pewne rzeczy z pamięci, a te zdają się trwać dłużej, niż Faust przeżywałby swoją piękną chwilę i wżarły się we mnie mocniej, niż kiedykolwiek to sobie wyobrażałam. Są rzeczy, z którymi nigdy nie będę mogła sobie poradzić. Tak, jak nie radzę sobie z tym, żeby nie żyć tym, co było. Czy jeszcze kiedyś może być znów? Mam tak wiele pytań, a wiem, że żadne z nich do Ciebie nie dotrze. Krzyczę, żeby w końcu zostać usłyszaną i żyję nadzieją, że wciąż mnie pamiętasz. Ja pamiętam Ciebie, jakby to było wczoraj. Ja też jeszcze kiedyś będę tym, kim byłam. Znowu będę uśmiechać się tak samo i tak samo nie rozumieć żartów. Będziemy skakać na głęboką wodę. Będziemy razem, nawet jeśli osobno. Wtedy zostanę Twoim Mistrzem. Masz rację, dobrze, że Cię nie ma. Oszukiwaliśmy się, myśląc, że złamiemy prawa. Nigdy nie staliśmy razem, nie staliśmy się jednością. Nie ma w tym

Wskazówka

To niesamowite spotkać cię na żywo. Wyśniłem ostatnio kogoś, kto szedł dokładnie tak jak ty. Jesteś kobietą z moich snów. Szczęśliwie, koszmary kiedyś dobiegają końca. Fortuna kiedyś wreszcie się odwraca. Problemy kiedyś się rozwiązują. Pozostaje cierpliwie czekać, jeśli nie chcemy działać. Pozwalamy czasowi upływać, wierząc w to, że mamy nad nim jakąkolwiek władzę. Przecież to czas kontroluje nas. Próbuję dojrzeć to, co dopiero się wydarzy, wciąż nie mogąc przestać skupiać się na wszystkim, co już minęło. Będąc w zamknięciu, słyszę swój puls. Wsłuchuję się w każde uderzenie. Koncentruję się na swoim świszczącym oddechu, myśląc o ucieczce. Coraz bardziej oddalam się od celu. Jest już zaledwie mglistym obszarem mojego pałacu. Czy będę jeszcze potrafił wrócić tam w przyszłości? Miałem go na wyciągnięcie ręki, lecz cofnąłem ją z obawy przed niebezpieczeństwem. Udało mi się uratować resztki siebie. Pozbierałem się w całość. Brakuje tylko kilku kawałków, ale wreszcie przestałem szukać c

Rozmowyślanie

Gdybym nie spróbował, nigdy nie byłbym w stanie niczego osiągnąć. Ryzykuję wiele, starając się sięgać po więcej niż mogę. Wychylam się, stojąc na krawędzi. - Nie oczekuję od Ciebie niczego, a Ty wydajesz się nie oczekiwać niczego ode mnie. Zakładałem, że jestem ciężarem, więc teraz spadam. Nie próbuję chwytać się parapetów, nie zwalniam, przywierając do muru. Jestem pusty w środku i szukam możliwości zapełnienia. Dążę do znalezienia odpowiedzi na wielkie pytania - zadawane samemu sobie, przez innych, czy przez ludzkość w ogóle? Jestem spadającą gwiazdą, lecz niezauważoną przez nikogo. Swoją chwilę zmarnowałem, nie wywołując w nikim pragnienia zmiany jakości i wartości bytu. Zostawiam ślad, który zaraz zniknie. Zastąpi go kolejny, a po nim następne. - Jestem odrzucającym człowiekiem, nie mogącym uwierzyć, że czasami to rzeczywiście tylko moja wina. Chciałbym mieć dostęp do mądrości. Już mnie znacie. Czy ja też? Wypowiadam słowa, próbując nadać im moc, której nie mają. Nie mogę z

Czy tym jest miłość?

Wychodzimy, żeby poczuć świeże powietrze. Niepewnie stawiamy kolejne kroki, zachłyśnięci nagłym przypływem euforii. Jedno z nas czuje, że się gubimy. Drugie stara się wytyczać prawidłowy szlak. Jesteśmy zajęci światem, a on nami. Bez żadnych niespodziewanych zdarzeń, kontynuujemy wspólny marsz. Nie istnieją żadne przeszkody, które mogłyby nas kiedykolwiek zatrzymać. Drżymy z przejęcia, zadając kolejne pytania. Mrużymy oczy, aby lepiej dojrzeć znaczenia. Jesteśmy tylko obserwatorami, lecz nie odkryjemy kolejnych planet. Możemy tylko odbijać delikatną poświatę lśniących w oddali gwiazd, śniąc o tym, że kiedyś też się tam znajdziemy. Patrzymy w przyszłość, usiłując doszukać się sensu w tym, co dzieje się teraz. Dlaczego nie zacząć żyć kiedyś, odłożyć to na lepszą chwilę - ten odpowiedni moment? Zawędrujemy wszędzie tam, gdzie chcemy dotrzeć. Wychodzimy z ciemności. Czy miłość to dzielenie ze sobą myśli, czy zetknięcie dłoni? Daj mi go znaleźć.

Czego chcieć więcej

Szukałem doskonałej miłości, żeby udowodnić sobie, że potrafię lepiej i mogę więcej. Ale co jeśli jednak nie mogę? Co jeśli to nie jest nawet możliwe? Poznałem kiedyś jedną kobietę, która zapadła mi głęboko w pamięć. Była jedną z tych osób, którym, gdy idą nocą słabo oświetloną ulicą, gasną wszystkie światła dookoła. Zawsze kiedy udawało jej się, choć na chwilę, znaleźć szczęście, działo się coś, co nie pozwalało się nim nacieszyć. Jej miłość była ulotna i niestabilna. Mimo to, wierzyłem, że jest zadowolona, nawet gdy nie była. Dopiero po latach dostrzegam swój brak wyobraźni. Wiem, że zazdrościła mi tego, że mogłem robić to, co chciałem, nie przejmując się konsekwencjami. Ja do teraz szanuję jej powściągliwość, choć mogłaby osiągnąć o wiele więcej, gdyby częściej brała pod uwagę zdanie innych zamiast decydować się na to, co uważała za słuszne. Pokazała mi fotografię z lokalnego targu. - Przywiozłam sto. - Papryczek? - Nie, zdjęć. Wciąż szukam dowodów, że to naprawdę kiedyś si

Studium cierpliwości III

"Oh, l'amour n'est rien; s'il n'est pas de la folie; une chose insensée; défendue et une aventure dans le mal. Autrement c'est une banalité agréable, bonne pour en faire de petites chansons paisibles dans les plaines."  T. Mann "Czarodziejska Góra" Tym razem przerwa była nieoczekiwanie długa. Wiedziałem, że nie mam racji. Odsunąłem się od reszty i podszedłem do stolika z jedzeniem. Sięgnąłem ręką po najbliższą przekąskę, jednak coś mnie powstrzymało - wewnętrzny głos mówiący, że kolejny ptyś mi zaszkodzi. Nie można przecież pozwalać sobie na zbyt wiele słodyczy w życiu. Nałożyłem zatem na siebie samego kolejny zakaz przestrzegający mnie przed tym, co nie wzbogaca, znajdując w tym jednak pewien paradoks - mój żołądek na pewno czułby się choć przez chwilę bardziej majętny. Mimo wewnętrznych konfliktów, zdecydowałem się przecież zostawić ten temat na potem i pomyśleć dopiero wtedy, kiedy będę na to gotowy. Czekanie to umiejętność, którą opanował

Studium cierpliwości II

- Opowiedz mi coś. Tak bardzo lubię cię słuchać, kiedy mówisz. - Dobrze. To będzie krótka historia o nieporozumieniu. Pewnego razu zdecydowałam się poddać się profesjonalnym testom psychologicznym. Tak przynajmniej myślałam, do momentu aż zobaczyłam pierwsze pytanie. Nie zrezygnowałam jednak, wierząc, że może kolejne będą bardziej odpowiednie do mojego poziomu intelektualnego. Zawiodłam się - wszystkie miały oczywiste odpowiedzi. Postanowiłam trochę poeksperymentować, sądząc, że każda z nich coś znaczy i mogę się czegoś zabawnego dowiedzieć o sobie, a raczej o osobie, za którą podaję się, wypełniając ten test. W paru miejscach wybrałam najbardziej absurdalne opcje, uśmiechając się w duchu na myśl, o roli, jaka w rezultacie zostanie mi przypisana. Zawiodłam się, kiedy okazało się, że rzeczywiście tylko jedna odpowiedź na teście była prawidłowa, a każda błędna nie niesie za sobą żadnej informacji innej niż ta, że jest po prostu błędna. Przez to mój wynik nie był ani trochę interesujący,