Hołd beznadziejny
Nie widziałam Cię już od miesiąca... a może i kilkudziesięciu. Nie zmieniło się zupełnie nic, a jednocześnie tak wiele. Chciałabym wymazać pewne rzeczy z pamięci, a te zdają się trwać dłużej, niż Faust przeżywałby swoją piękną chwilę i wżarły się we mnie mocniej, niż kiedykolwiek to sobie wyobrażałam. Są rzeczy, z którymi nigdy nie będę mogła sobie poradzić. Tak, jak nie radzę sobie z tym, żeby nie żyć tym, co było. Czy jeszcze kiedyś może być znów? Mam tak wiele pytań, a wiem, że żadne z nich do Ciebie nie dotrze. Krzyczę, żeby w końcu zostać usłyszaną i żyję nadzieją, że wciąż mnie pamiętasz. Ja pamiętam Ciebie, jakby to było wczoraj. Ja też jeszcze kiedyś będę tym, kim byłam. Znowu będę uśmiechać się tak samo i tak samo nie rozumieć żartów. Będziemy skakać na głęboką wodę. Będziemy razem, nawet jeśli osobno. Wtedy zostanę Twoim Mistrzem. Masz rację, dobrze, że Cię nie ma. Oszukiwaliśmy się, myśląc, że złamiemy prawa. Nigdy nie staliśmy razem, nie staliśmy się jednością. Nie ma w tym